awers awers
299
BLOG

Dziennik Budowy nr 22

awers awers Rozmaitości Obserwuj notkę 5

No i siedzieliśmy w barakowozie. Jakoś tak nie opłacało się nam wychodzić do roboty, bo za kwadrans i dwadzieścia minut będzie przerwa śniadaniowa. Stefan odłożył książkę, zza pazuchy wyjął pomiętą paczkę Dunhilli, rozprostował zagięty złocony kant pudełka i poczęstował każdego z nas papierosem. Gdzieś w oddali, pewnie za składem prętów zbrojeniowych (po 3,50 za kilogram), słychać było śpiewną dyskusję Inżyniera z Głównym Elektrykiem. „Nie pękaj koleś, nie łam sie przecie, to o nas wczoraj stało w gazecie, pisała sama Trybuna Ludu, że nas ogarnia romantyzm budów”...
 
- No właśnie. - Zagaił Mietek-Zbrojarz. - Teraz to już nie ma takich romantycznych budów.
 
- No właśnie. - Zgodził się Bronek. - Nie ma też Trybuny Ludu.
 
- Jak to nie ma romantycznych budów...?- ni stąd, ni wydra, zapytał Henio (najmłodszy w naszej brygadzie). - A Stadion Narodowy...? A autostrady...?
 
Zadumaliśmy się wespół nad romantyzmem dźwigu wieżowego WIRTGEN - 130 EC B6 transportującego więźbę na szczyt stadionu. Wyszukanie w konstrukcji dźwigarów choćby śladu Konrada Wallenroda przychodziło nam z trudnością, zatem przeszliśmy do romantyzmu budowy autostrad. Stefan wyjął zza pazuchy gazetę, rozprostował ją na kolanie i przeczytał: „do Euro 2012 na pewno nie powstanie 91 km autostrady A2 z Łodzi do Warszawy...”.
 
- E tam, taki kawalątek to może zabraknąć. - Henio nie tracił optymizmu. - Nie takich kawalątków brakowało w bloku, cośmy ostatnio go oddali.
 
- Łódź. - Zamyślił się Bronek. - To Łódź jest tak blisko od Warszawy...?
 
Doskwierający brak w barakowozie mapy kraju dał się w tym momencie wyjątkowo we znaki. Milczący do tej pory Wacław (posadzkarz na etacie montera) wyjął telefon komórkowy, paluchem coś poprzesuwał na wyświetlaczu i ukazała się klawiatura kalkulatora.
 
- Ciotkę w Łodzi mam. Samochodem do Warszawy to jedzie ona ze trzy godziny. Licząc średnio 70 km/h wyjdzie jakieś 210 kilometrów. - Sprawnie wyliczył Wacław.
 
- A pociągiem...? - dopytał Henio.
 
- To będzie chyba bliżej. - Wacław poprzebierał palcami po wyświetlaczu.- Półtorej godziny jazdy, 130 km/h, to jakieś 195 kilometrów.
 
- Wychodzi na to, że Łódź leży gdzieś pod Koninem. -Przytomnie zauważył Mietek-Zbrojarz. - Z Warszawy do Konina jest właśnie jakieś 210 kilometrów.
 
- Ech - westchnął Henio z uznaniem. - Te autostrady to rzeczywiście cud inżynierii. Wystarczy 90 kilometrów, aby połączyć miasta odległe o dwie setki.
 
Stefan pokiwał ze zrozumieniem głową i czytał dalej: „...oraz blisko 90 km A4 z Rzeszowa do granicy z Ukrainą”.
 
- E tam, Rzeszów też piękne miasto.- Henio nie dawał za wygraną. - Warto zatrzymać tam kibiców jadących na Ukrainę. Do Łańcuta by pojechali. Albo postawiłoby się telebim na rynku. Po cholerę jechać jeszcze kilkaset kilometrów do Dniepropietrowska...?
 
- Ano racja. - Przyznał rację Mietek-Zbrojarz. - Ale takim sposobem to zupełnie nie potrzebujemy autostrad. Wystarczyłoby wzdłuż Odry postawić telebimy.
 
- Niemcy mają dobre autostrady - stwierdził Wacław po chwili namysłu. - Tam trzeba było zacząć budować stadiony. Z pewnością zdążylibyśmy do 2012 roku ze wszystkim. Wiadomo - u Niemca pracuje się lepiej i szybciej.
 
- A jak byśmy nie zdążyli, można by było zwalić na nich. Na spisek, na Merkel, a nawet na rurę Schroedera i Rosjan. -Rozmarzył się Stefan.
 
Z oddali dochodził śpiew duetu Inżynier i Główny Elektryk. „Co oszczędzimy to ktoś ukradnie, idzie składnie jakoś się pcha, więc wykonajmy plan narodowy, inżynierowie z Petrobudowy, kładziemy lachę, niech brzękną szkła, budowniczowie na 102”...
 
A echo powtórzyło za duetem: „budowniczowie na 2012”...
awers
O mnie awers

Budowlaniec (nie mylić z budowniczym).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości