awers awers
421
BLOG

Dziennik budowy nr 24

awers awers Gospodarka Obserwuj notkę 1

 

No i siedzieliśmy w barakowozie. Jeszcze chwila, a będzie trzeba wyjść na plac pobudować trochę A2. Póki co, Stefan z pomiętej paczki Dunhilli wyjął papierosa, postukał nim o blat stołu, przypalił go, zaciągnął się dymem. Pozostał na bezdechu delektując przez moment swoje płuca aromatem benzorpirenu i naftyloaminy, potem odetchnął z ulgą. Gdy rozproszył się kłąb tytoniowego dymu, oczom naszym ukazała się postać Inżyniera stojącego w drzwiach. Markotny dzisiaj zdawał się Inżynier.
 
- Cóż tam, Panie, w polityce...? - klasycznie zagaił do Inżyniera Mietek-Zbrojarz. - Chińczyki trzymają się mocno...?
 
Markotny Inżynier pomarkotniał jeszcze bardziej. Z głowy zdjął kask, popatrzył na czubek swoich wietnamskich gumofilców, otrzepał paproch z chińskiej kufajki.
 
- Chińczyki właśnie odpuściły... - żachnął się Inżynier. - Obraziły się, albo co...
 
- Raczej to drugie - rzucił od niechcenia Stefan zaciągając się raz kolejny.
 
Niepokojący był widok markotnego Inżyniera. Jeszcze nie tak dawno widziano go radosnego, przepojonego dumą, pełnego energii i zapału. Nawet trzymetrowe odchylenie wykopu, cośmy jakoś tak nierówno wykopali, nie było w stanie zmącić jego humoru. Ten wspaniały inżynierski humor zawdzięczać można było losowaniu biletów na Euro 2012 - Inżynier wylosował dwa! Do tego - na mecz inauguracyjny!
 
- A to drugie to co...? - zapytał Inżynier.
 
- Albo co - uściślił Stefan.
 
- A konkretnie...?
 
-A konkretnie, Inżynierze, to wynik różnic w mentalności - doprecyzował Stefan.
 
Całkiem niepotrzebnie Stefan pogrążył jeszcze bardziej Inżyniera w markotności używając słów nieobecnych w „Ilustrowanym słowniku budowlanym” K. Wilhelma. Srogim karcącym wzrokiem spojrzeliśmy na Stefana.
 
-To ja może tak po chłopsku powiem - zaproponował ugodowo. - Chodzi o to, że na naszej budowie zderzyły się dwa różne światy... eee... jakby to prościej powiedzieć...
 
- Orientalny i okcydentalny - nie stąd, ni wydra po chłopsku dorzucił Henio (najmłodszy w naszej brygadzie).
 
- O, właśnie! Różne postrzeganie rzeczywistości spowodowane odmiennymi kulturami między Wschodem i Zachodem... Różne interpretacje zjawisk, a tym samym różne reakcje w konkretnych sytuacjach - dopełnił po chłopsku swoją myśl Stefan.
 
Inżynier zafrasował się jeszcze bardziej; pomarkotniał nie tylko na twarzy i dłoniach, ale i w pełni swojego całokształtu. Im bardziej zagłębiał się w myśli o autostradzie, tym bardziej markotniał. Im bardziej szukał wyjścia z tej sytuacji, tym bardziej tego wyjścia nie było.
 
- To znaczy, że jeśli Chyńczyki nie płacą nam za faktury, to spowodowane jest to inną kulturą...? - niepewnie zapytał Inżynier.
 
- Oczywista - skwitował Stefan. - Chińczyki wychodzą ze słusznego poniekąd założenia, że jeśli budują autostradę dla nas, to dlaczego oni mieliby nam jeszcze za to płacić...? Prawdę mówiąc jest to niezwykle logiczne.
 
Inżynier zastanowił się ponownie. Wyobraził sobie wybudowane już kilometry autostrady. Fakt - nie sprawiło mu to zbytniego wysiłku. Następnie starał się wyobrazić sobie kilometry pozostałe jeszcze do wykonania. Jego wyobraźnia całkowicie wyczerpała się już w połowie brakującego kilometrażu.
 
- A jeśli my, ludzie Zachodu, nie płacimy za faktury to co...? Jak wyjaśnić, że ministerstwo do tej pory nie zapłaciło nam za remont teatru...? - zapytał Inżynier.
 
- A to już jest kwintesencja naszej, Zachodniej kultury - grzecznie odpowiedział Stefan. - To dbałość o nasze dziedzictwo kulturowe. Również te materialne. Nie godzi się umniejszać go płacąc nam za remont teatru. Oszczędza się tym samym pieniądze, które można przeznaczyć na budowę kina. Oczywiście następnie nie płaci się za to kino, a niezapłacone pieniądze przeznacza się budowę domu kultury. Jeśli teraz upomnielibyśmy się o zapłatę za remont teatru, to nie powstałoby kino, dom kultury, a może nawet muszla koncertowa. Byłoby to zaprzeczeniem kwintesencji naszej kultury. A propos kwintesencji - może białej herbaty, Inżynierze...?
 
Inżynier ani nie okazał zainteresowania białą herbatą, ani nie odstąpił od swojej markotności. Pierwsze można łatwo uzasadnić niechęcią Inżyniera do bawarki. Drugiemu należało szybko zaradzić. Milczący do tej pory Bronek postanowił sam zaradzić coś w tej sprawie.
 
- Inżynierze - powiedział. - Niech pan nie martwi się. Wszystko będzie dobrze i pojedzie pan na mecz inauguracyjny. Z Torunia pojedzie pan „jedynką” na południe, dojedzie do A2. Tam będzie można skręcić tylko w prawo, na zachód. Trochę poobija się pan na autostradzie, ale od granicy niemieckiej będzie już OK. Do Berlina dojedzie pan w półtorej godziny, obejrzy mecz inauguracyjny EURO 2012 i zadowolony wróci do nas.
 
- Inauguracja w Berlinie...? Ależ... ależ... ależ... - zaciął się Inżynier. -...ależ to przekreśla wszystkie plany Polaków związane z EURO 2012...!
 
- Nulla dies sine linea... - bez zdziwienia w głosie powiedział Bronek. - Polacy to specjaliści w kreśleniu planów... Skreślić to lub owo - żaden problem...
 
- Jak zwykle miało być tak pięknie... - skwitował Stefan gasząc papierosa w słoiku po majonezie. - Złoty róg, czapka z piór...
 
I w tym momencie nagle otworzyły się drzwi do barakowozu. Do środka zajrzał beret, który pod sobą miał umieszczoną postać majstra Zygmunta. Postać gromkim głosem zapytała:
 
- A macie może sześć metrów sznura...?
 
- Ostał nam się ino... - odpowiedział Henio.
 
-A to Polska właśnie - powtórzyło echo.
 
awers
O mnie awers

Budowlaniec (nie mylić z budowniczym).

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka